Działalność trzech oszustek solidnie zamieszała w całym powiecie suskim. Nie tylko dlatego, że rodzice wielu uczniów zostali naciągnięci na spore kwoty, a lektorzy wbrew swojej woli pracowali za darmo. Dobre imię straciły prywatne szkoły językowe – nawet te, które z przekrętem nie miały nic wspólnego. Czy dokonane zło można jeszcze odwrócić?
Dla troskliwych rodziców to była okazja nie do odrzucenia – ich dzieci mogły mieć w swojej szkole dodatkowe zajęcia z języka angielskiego, prowadzone w małych, kilkuosobowych grupkach, zaraz po lekcjach. To wydawało się zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe. Rodzice zapłacili za kurs z góry lub zaciągnęli kredyt, ale zamiast 65 godzin kursu doczekali się w najlepszym razie kilkunastu. Lektorzy przestali uczyć, bo nie dostali za swoją pracę ani grosza, a przemiłe organizatorki całego przedsięwzięcia nagle stały się nieuchwytne… Sprawę opisaliśmy 28 lutego w tekście „Angielski przekręt”.
Dzięki niemu wielu rodziców dowiedziało się, że oszustki namieszały nie tylko w ich miejscowości. Ta wiedza zmobilizowała ich do tego, by wzorem innych naciągniętych osób zawiadomić policję lub zgłosić się do kancelarii adwokackiej Klaudii Starzak w Suchej Beskidzkiej, która za darmo pomaga poszkodowanym. – Nie miałam pojęcia, gdzie uderzyć, co powiedzieć, bo myślałam, że tylko ja znalazłam się w takiej sytuacji. Na własną rękę prowadziłam wojnę z panią, z którą podpisałam umowę, bo od kwietnia do końca ubiegłego roku odbyło się nie więcej niż dziesięć godzin zajęć. Bardzo trudno było się z nią skontaktować, ale konsekwentnie próbowałam i w końcu udało mi się tyle wywalczyć, że spłaciła mi ostatnią ratę kredytu – opowiada Małgorzata (nazwisko do wiadomości redakcji), która rok temu zapisała córkę na kurs angielskiego, prowadzony w gimnazjum w Lachowicach przez szkołę językową bielszczanki Bogumiły Z.*.
W oszustwo zamieszanie są jeszcze dwie inne panie – Marzena D., właścicielka Centrum Języków Obcych w Bielsku-Białej oraz Eliza T., która działała na terenie powiatu suskiego jako przedstawicielka obu firm. Z tą ostatnią kancelaria Klaudii Starzak prowadzi negocjacje, próbując przekonać ją do podpisania ugody z poszkodowanymi, na podstawie której kobieta zobowiąże się do zwrotu pieniędzy za te zajęcia, które się nie odbyły. Mediacje nie są łatwe, ponieważ Eliza T. mimo policji na karku nie kwapi się do oddania łupu.
Z inicjatywą pomocy pokrzywdzonym wystąpiła też właścicielka prywatnej szkoły językowej w Suchej Beskidzkiej Agata Czubin, która chciałaby doprowadzić do końca przerwane kursy angielskiego we wszystkich podstawówkach i gimnazjach, w których się odbywały. Gotowa jest zawrzeć umowę z Elizą T. i jej wspólniczkami, zgodnie z którą kobiety miałyby wypłacić jej w ratach sumę swoich zobowiązań względem rodziców, aby mogła kontynuować zajęcia. Chciałaby też zatrudnić tych samych lektorów, którzy je prowadzili, jeśli tylko zdecydują na współpracę z nią. Poszkodowani rodzice nie musieliby ponosić żadnych dodatkowych kosztów, a ich dzieci miałyby zagwarantowane regularne lekcje angielskiego do końca tego roku szkolnego. – Jestem świadoma, iż mogę nie tylko na tym nie zarobić, ale nawet stracić. Ale podjęłabym się tego ryzyka przede wszystkim dlatego, by prywatne szkoły językowe odzyskały dobre imię. Bo zaufanie do nich zostało poważnie nadwyrężone. Nawet do tych uczciwych – podkreśla Agata Czubin.
Sukces jej pomysłu zależy jednak od wielu czynników. Nie tylko od zgody Elizy T., Bogumiły Z. i Marzeny D. oraz lektorów, ale też dyrektorów szkół, w których prowadzone były kursy, a przede wszystkim od nastawienia rodziców zapisanych na nie uczniów. A to nie jest zbyt sprzyjające. – Musiałabym się zastanowić, bo po tym, co się stało nie będę pochopnie podejmowała decyzji. I sądzę, że wszyscy inni też będą ostrożni – uważa jedna z oszukanych matek, zembrzyczanka Wioletta. Podobnie wypowiada się Joanna z Bystrej, która straciła wyższą kwotę niż większość rodziców, bo na trefny kurs zapisała dwie córki. – Dzieci były zadowolone, chętnie chodziły i mogłyby naprawdę dużo z tych zajęć wyciągnąć, gdyby dalej trwały. Ale taki kant zrazi człowieka do wiązania się podobnymi umowami. Dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi – mówi Joanna.
* Personalia oszustek zmienione.